Pełna obaw jak
to będzie, czy podołam, czy mi się spodoba…. wyruszyłam z rodzinką tego lata na
Mazury pod żagle… w klimatyczne urokliwe osobliwości mazurskiego jeziora Niegocin.
Uprzedzona
przez kilku znajomych, że jest ciężko, że małe dziecko to nie da rady, nie
wytrzyma, że trzeba mieć oczy dookoła głowy aby je przypilnować, że się będzie
nudzić, że komary, że sam Mąż to nie da rady…. itp.itd……
Okazało się,
że nie taki diabeł straszny jak go malują….
Matka
odnalazła się może nie od samego początku, bo musiała przywyknąć ale nie było
tak źle….
Niezbyt
komfortowe warunki, spanie w ciasnych kajutach, deptanie sobie po nogach,
uważanie co by Ci się kawa z kubka nie wylała, nie wspominając o radzeniu sobie
z codzienną toaletą….
ale też
wiatr we
włosach, pozdrawianie żeglarzy, obcowanie z naturą, wspaniałe widoki, uśmiech
na twarzach córek…. wrażenia bezcenne
To Ci dopiero
przygoda….
Dzięki
starszej córce przypomniałam sobie między innymi jak się gra w makao :)
Jako
nastolatka często z koleżeństwem grywaliśmy w karty, fajne czasy ech…
Wika
mianowana przez Rodziciela Pierwszym Oficerem świetnie dawała sobie radę na
pokładzie.
Byłam z niej
naprawdę dumna, zdecydowanie częściej muszę jej to okazywać.
Wytrzymaliśmy
całe 10 dni i jak na pierwszy raz uważam to za sukces ….
Były to dla nas pierwsze tego typu wakacje, zupełnie inne niż dotychczas,
wyjątkowe
i niezapomniane. Taki rodzaj wypoczynku na łonie natury bardzo nam się
spodobał i na pewno nie był to nasz ostatni raz.
Poniżej dość obszerna galeryjka :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz